- What the fuck ? - powiedziałam pod nosem.
Czyżbym jakimś cudem przespała kilka dni i obudziła się 24 lipca ?! Weszłam w kalendarz i ze zdziwieniem zauważyłam, że rzeczywiście dzisiaj są moje urodziny. Nagle usłyszałam, że ktoś wchodzi po schodach. Tony zaczął szczekać a ja weszłam z powrotem do łóżka i przykryłam się kołdrą pod sam nos. Nie minęła chwila a ktoś otworzył drzwi mówiąc :
- Przestań szczekać ! Obudzisz ją !
Zagryzłam wargi, żeby tylko się nie uśmiechnąć. Chwilę później ktoś położył coś na stoliku obok łóżka i delikatnie odgarnął mi grzywkę, która zasłoniła mi twarz. Leniwie otwarłam oczy wydając z siebie mruknięcie niezadowolenia. W końcu sama postanowiłam, że będę udawała, że właśnie zostałam obudzona. Obok mnie na łóżku siedział mój siedmiodniowy chłopak. Usiadłam a on położył mi na kolana tacę mówiąc:
- Wszystkiego najlepszego - uśmiechnął się po czym pocałował mnie w policzek
- Dziękuję. Rozumiem, że to z tego powodu to śniadanie
- Owszem. Mam nadzieję, że będzie ci smakować. - wstał i skierował się do wyjścia - Zostawię cie teraz sama, ale do wieczora nie możesz wychodzić z pokoju
- Przepraszam bardzo, ale że co ?! - spojrzałam na niego z nie dowierzeniem wypisanym na twarzy
- No, nie możesz wychodzić z pokoju do wieczora
- Dobra, nie pytam dlaczego, bo tego i tak mi pewnie nie powiesz, ale co ja mam tu robić przez tyle czasu ?
- Każdy z nas będzie tu z tobą siedział i wymyślał ci jakieś zajęcie, przy okazji pilnując, żebyś nie wychodziła z pokoju
- Czyli rozumiem, że dzisiaj robicie jako moje nianie ? W dniu moich 19 urodzin ?
- Mniej więcej. - uśmiechnął się - A teraz idę, bo mam sporo rzeczy do załatwienia
I wyszedł z pokoju. Zaśmiałam się pod nosem i spojrzałam na tacę. Były na niej naleśniki z czekoladą i sałatka owocowa z bitą śmietaną. Przy najmniej śniadanie będzie dobre. Oprócz tego była śmieszna kartka z życzeniami i sok pomarańczowy. Włączyłam sobie telewizor na kreskówki i wzięłam za jedzenie. Stwierdziłam, że skoro do wieczora mam zakaz wychodzenia z pokoju to równie dobrze mogę też nie wychodzić z łóżka.
Gdy skończyłam jeść naleśniki a zabrałam się za sałatkę do mojego pokoju wszedł Kieran i Sean. Stanęli mi przed telewizorem i stali tak po prostu się na mnie patrząc:
- Nie jesteście przezroczyści - powiedziałam z pełnymi ustami dając im znak, że oglądam telewizję
- Sorry.
Nim zdążyłam zaprotestować oboje uwalili się na łóżku :
- Mogę wiedzieć czemu jesteście tu oboje ?
- Bo stwierdziliśmy, że tak będzie weselej niż jakbyśmy mieli zmieniać się co godzinę
- Można i tak - mruknęłam pod nosem.
Gdy skończyłam śniadanie wstałam z łóżka i postanowiłam sprawdzić czujność moich niani. Podeszłam do drzwi, otwarłam je i gdy chciałam wyjść usłyszałam krzyki typu : Zwariowałaś ?! Wracaj tutaj ! I po chwili Sean przerzucił mnie sobie przez ramię i posadził na łóżku, a Kieran zamknął drzwi na klucz, który schował do kieszeni spodni :
- Dean wyraźnie ci przecież powiedział, że masz nie wychodzić
- Wiem, ale już zaczyna mi się nudzić - spojrzałam w okno - możemy iść na plaże ?
- Nie, nie możemy - odparł Kieran
- To nie.
Wstałam i powędrowałam do łazienki. Wzięłam stamtąd lakier do paznokci i położyłam się na dywanie. Podczas gdy chłopacy tweetowali na telefonach ja malowałam paznokcie. Gdy skończyłam wyjęłam z szafy ciuchy i poszłam do łazienki się przebrać. Kiedy wróciłam zauważyłam kilka zmian. Po pierwsze chłopacy otworzyli wszystkie okna tak, że czułam się jakbym stała przed wentylatorem. Po drugie zmienili kanał na stację muzyczną, na której właśnie leciała ich piosenka. Ich reakcja na ten fakt była bezcenna. Skakali po pokoju tańcząc i robiąc sobie zdjęcia. postanowiłam do nich dołączyć. Złapałam z szafki okulary i założyłam je na nos. Po chwili okazało się, że to lista z ich największymi hitami. Gdy rozbrzmiały pierwsze nuty Superstar wydałam z siebie pisk, ponieważ jest to jedna z moich ulubionych piosenek. Kieran jako nasz fotograf zrobił mi dwa zdjęcia, które od razu wrzuciłam na twittera. I jedno i drugie wyglądało jak zrobione podczas profesjonalnej sesji zdjęciowej. Po skończonym koncercie położyliśmy się na łóżku i znowu zaczęliśmy oglądać kreskówki.
Ok. godziny 14 zaburczało mi w brzuchu i nie miałam wątpliwości, że chłopacy też to usłyszeli :
- Chyba pora coś zjeść - powiedział Sean
- Jestem jak najbardziej za - uśmiechnęłam się
- Zaraz wracam
I zostałam w pokoju sama z najstarszym Lemonem :
- Kiedy przyjdzie Dean ? - zapytałam głaszcząc Tonego
- Nie wiem, pewnie dopiero wieczorem
- A co on tak w ogóle robi, że nie może tu ze mną siedzieć ? - pytałam dalej
- Dowiesz się w swoim czasie.
I na tym nasza konwersacja się urwała. Postanowiłam wejść na twittera Deana i zobaczyć, czy nie oznajmił tam światu jakie ma plany na dzisiaj, jednak okazało się, że złożył mi tylko życzenia, tak jak reszta zespołu, no i parę innych osób. Po kilku minutach do pokoju wrócił Kieran z jedzeniem :
- Kiedy byłeś w McDonaldzie ? - zapytałam otwierając jeszcze ciepłe pudełko z tortillą
- To nie ja, zeszłem na dół z zamiarem zamówienie pizzy, ale tam sobie stał Dean z tym wszystkim - napił się coli po czym dodał - Skontaktowałaś się z nim telepatycznie, że wiedział kiedy będziemy głodni ?
- Po prostu mnie dobrze zna - uśmiechnęłam się.
Po zjedzeniu mnóstwa jedzenia zaczęło mi się nudzić, a co za tym idzie rozpoczęłam moją misję Wkurzaj Lemonów Dopóki Nie Wymyślą Ci Jakiegoś Zajęcia :
- Urządzimy zawody w koszykówce ? - zapytałam
- Nie możemy wychodzić z domu - odparł Sean
- Nikt nie powiedział przecież, że musimy wychodzić.
I razem z Kieranem wstaliśmy. Już po chwili przy pomocy taśmy klejącej i tamponów przymocowaliśmy kosz na śmieci do ściany :
- Nie żebym był złośliwy - zaczął Sean - Ale po co są te tampony ?
- Tak szczerze to nie wiem, ale dzięki temu jest śmieszniej - odparł Kieran.
Trochę pograliśmy i trzeba przyznać, że było śmiesznie. W pewnym momencie Kieran przerzucił mnie sobie przez ramię próbując odebrać mi piłkę i wtedy drzwi do pokoju otwarły się i stanął w nich mój siedmiodniowy chłopak. Szybko ześlizgnęłam się z ramienia Kierana i podbiegłam do Deana przytulając go. Moje zachowanie z pewnością go zdziwiło, ale nic nie mogłam poradzić na to, że strasznie mi go brakowało przez te kilka godzin :
- Czemu cię tak długo nie było ? - zapytałam ciągle się w niego wtulając
- Mówiłem ci, że muszę coś załatwić - poczułam jak się uśmiecha - A teraz przyszedłem ci powiedzieć, żebyś się naszykowała
- Gdzie ? - odsunęłam się o krok
- No... musisz się jakoś ładnie ubrać i zejść na dół. Ogólnie masz jakieś - spojrzał na zegarek - trzydzieści minut na naszykowanie się
Westchnęłam zirytowana i podeszłam do szafy :
- Jak mam się ubrać ? - zapytałam Dean który usiał na łóżku
- No wiesz, jesteś dzisiaj solenizantką a idziemy na małą imprezę więc sama zdecyduj
- Ok, czyli jakaś sukienka..
Przejrzałam zawartość szafy i wyjęłam z niej kilka sukienek. Przymierzyłam je wszystkie i pokazałam się Deanowi licząc na jakaś pomoc z jego strony, jednak okazało się, że on twierdzi iż w każdej wyglądam idealnie. W końcu zdecydowałam którą ubiorę. Poszłam do łazienki tam przebrałam się, pomalowałam i gotowa wyszłam z pokoju. Dean ciągle tam siedział, jednak tym razem towarzyszył mu również mój wujek :
- I jest nasza solenizantka ! - przytulił mnie - Wszystkiego najlepszego !
- Dziękuję.
Odsunęłam się od niego wyjmując baleriny i czarne szpilki. Przymierzyłam obie pary nie mogąc się zdecydować, które bardziej pasują. W końcu z pomocą przyszedł mi Dean :
- Szpilki
Spojrzałam na niego w lusterku a on, jakby chcąc się wytłumaczyć ze swojego wyboru dodał :
- Nie będziesz taka niska.
Pokręciłam głową, ale mimo to poszłam za jego radą. Stanęłam prze lustrem już w pełni ubrana :
Trzeba było przyznać, że szpilki zdecydowanie pasowały. Sięgnęłam po kolczyki i zakładając je obróciłam się przodem do wuja i Deana pytając :
- To gdzie się wybieramy ?
- Do ogrodu. Impreza odbywa się tutaj
- Oł...
Nagle usłyszeliśmy krzyki dochodzące z ogrodu. Spojrzałam z niepokojem na wuja :
- Chyba powinnyśmy już iść, bo twój prezent dotarł.
Nie trzeba mi było dwa razy powtarzać. Jeżeli chodzi o prezenty to zawsze jestem pierwsza. Zeszłam po schodach razem z Deanem i wujkiem po czym skierowaliśmy się do ogrodu. Gdy tylko postawiłam tam pierwsze kroki zaniemówiłam. Na zewnątrz było pełno ludzi, których w większości nawet nie znałam, a na dodatek wspaniałe dekorację. Wszędzie było pełno balonów, przy basenie znajdował się mini bar i przy okazji leżało tam pełno dmuchanych zabawek. Na samym środku stała scena, na której nagle zaświeciły się światła. Zaintrygowana zaczęłam przeciskać się przez tłum tak długo, aż znalazłam się o kilka kroków przed sceną. I wtedy zobaczyłam, że przede mną, na wyciągniecie ręki stoją moi idole, stoi całe...... Union J. Zakryłam twarz rękoma patrząc na to wszystko z niedowierzeniem. Chłopacy zagrali kilka piosenek specjalnie dla mnie, a potem zeszli ze sceny i mogłam z nimi nie tylko porozmawiać. Zaczęło się prawdziwe szaleństwo. Alkohol lał się strumieniami, a chłopacy, zarówno z ROOM 94 jak i Union J, patrzyli z niedowierzeniem na ilość alkoholu który w siebie wlałam.
Ostatnią rzeczą z imprezy jaką pamiętałam, był Dean, który zanosił mnie na rękach do pokoju.
DRUGIEGO DNIA pokazał mi, że wie o mnie więcej niż mi się wydaje oraz, że marzenia spełniają się w najmniej oczekiwanym momencie.
______________________________________________________________________________
Witam was serdecznie po długiej nieobecności ;) mam nadzieję, że nie zawiedliście się na tym rozdziale ;)
Mam dla was kilka wiadomości. Mianowicie widzę, że wyświetleń z dnia na dzień jest coraz więcej, ale komentarzy nie ma prawie wcale. Dlatego bardzo bym was prosiła, że jeżeli czytacie to dajcie mi znać w komentarzu ;) dla was to tylko chwila a dla mnie motywacja do dalszej pracy ;)
Od nośnie rozdziałów to będą się one pojawiały coraz rzadziej ;/ planuję dodawać je tak co tydzień, góra dwa. Dlaczego tak rzadko ? Otóż powód jest prosty, po pierwsze są wakacje i trzeba przyznać, że nie zawsze mam ochotę siedzieć i pisać, szczególnie, że pisze zazwyczaj wtedy, gdy mam wenę. Po drugie mam kilka innych blogów na których również muszę dodawać nowe rozdziały ;)
Mam nadzieję, że mimo to nadal będziecie czytać tego bloga i do zobaczenia przy następnym rozdziale, który prawdopodobnie pojawi się dopiero po 17 ponieważ teraz zaczynają się przygotowania do wesela moje mamy ;)
Do zobaczenia kochani <3
Wow, super rozdział :)
OdpowiedzUsuńRozwaliło mnie to: "Już po chwili przy pomocy taśmy klejącej i tamponów przymocowaliśmy kosz na śmieci do ściany" świetne :D
Dean jest kochany, bo urządził jej takie fajne urodziny i nawet Union J tam było. I ta dzika radość, gdy w telewizji leciało "Superstar" A w sumie... ja też reaguję jak Kieran, gdy puszczają jakąś piosenkę ROOM 94 :D Fajnie piszesz, życzę Ci duuuużo weny na następny rozdział. Jestem bardzo ciekawa, jak dalej potoczy się ten zakład ^^
Świetne , czekam na następny . :)
OdpowiedzUsuńhttp://one-moment-to-love.blogspot.com/
http://terriblexlove.blogspot.com/
Gratulację! Zostałaś nominowana do Libster Awards!
OdpowiedzUsuńWięcej informacji znajdziesz na:
http://crazy-life-with-one-d.blogspot.com/p/libster-awards_7.html